Kiedy pożegnać się trzeba

Z wielkim bólem serca muszę Wam powiedzieć, że zmarł Kejsi w sobotę (05.12). Był jeszcze bardzo młody, dopiero zaczynał się starzeć. Jest nam bardzo ciężko, ale żyjemy dalej. łzy otarły mi moje rozrabiaki. Bez nich na pewno było by mi ciężej. Dziękuję wszystkim za czułe słowa powrotu do zdrowia. Niestety los chciał inaczej i musieliśmy się pożegnać.
































Nie wiem nawet kiedy się to zaczęło. Kejsi w tym roku na zimę jak nigdy nie przybierał na wadze. Zawsze wyglądał na dwa razy większego. W tym roku było jednak inaczej. Zniknął z domu na trzy dni. Zdarzało mu się to wcześniej i zawsze wracał nie mieliśmy, więc powodów do zmartwień. Wrócił w poniedziałek, bardzo wychudzony. We wtorek rano tata zawiózł go do weterynarza. Zostawił go na kroplówkę. Następnego dnia na jeszcze jedną i dzień później na jeszcze jedną. Był bardzo odwodniony, nie chciał jeść. Od początku weterynarz nie dawał mu zbyt wielkich szans, ponieważ ta choroba (niestety nie wiem jaka) bardzo trudno się leczy. Jak każdy człowiek pomimo tego. że wiedziałam, że może nie przeżyć to chciałam żeby przeżył. Wmawiałam sobie, że jeszcze nas wszystkich zaskoczy i powróci do całkowitego zdrowia. W sobotę zawieźliśmy go na kroplówkę, nie wiedzieliśmy, że będzie to jego ostatnia. Pani powiedziała, że podepnie go do kroplówki i będzie musiała mu już wyjąć wenflon. Zapytała się nas również czy nie chcemy go uśpić. Oczywiście się nie zgodziliśmy, dalej wierzyłam, że on z tego wyjdzie. Po kroplówce przywieźliśmy go do domu. Już wiedziałam, że jest z nim bardzo źle i nie przeżyje nastepnych 24h. Teraz jak o tym myślę to chce mi się ryczeć. Powiedziałam mamie, że on nie przeżyje, a ona mi powiedziała, że o tym wie. W ostatnich jego godzinach spędziłam z nim tyle czasu ile tylko mogłam. Po paru godzinach tylko leżał i umierał. Ze swoim odejściem z tego świata zaczekał na mojego tatę, który wróci z pracy. Tata wrócił chciał go wziąć na rączki, ale go wszystko bolało, tylko go pogłaskał. Jeszcze za życia położyłam go do pudełeczka z moimi koszulkami. W ostatnich jego chwilach tylko skromnie miauczał z bólu. Miał mało krwi w zasadzie to w ogóle jej nie miał, więc nie było również w jego organizmie tlenu, co doprowadziło do niedotlenienia mózgu. Wykąpałam się, poszłam do niego ,a on już nie żył. Chciałam go ostatni raz pożegnać, ale bardzo się bałam podnieść wieczka od pudełeczka i tylko na nie popatrzyłam, z wyrzutem w głębi duszy, że mogłam cos jeszcze zrobić. Następnego dnia (niedziela) Pochowaliśmy go. 
























Panie Boże
wszystkich żywych stworzeń
jeśli gdzieś ma być zwierzęce niebo,
to wiem, że mój kot leży u drzwi
z pyskiem na łapach
i czeka.

























Bo kot jest w pełni kotem wtedy,
gdy ma kochanego człowieka.
Niech tam będzie mu tak jak tutaj,
tylko bezboleśnie,
bo inaczej kot wróci do mnie,
usiądzie na schodach
i zażąda powrotu do domu,
miski, koca, miejsca na sofie.
I ptaków w ogrodzie...





































Będę go wspominała do końca życia. Zawsze jak czekał na tatę przy bramie,  żeby wrócić zawsze z nim do domu. Całe lato spędzał na łowach. Był cudownym kotem. Przyjaźnił się ze wszystkimi.























































Mówią stary, niech umiera, po co mu przebłyski światła,
Przecież nikt nie mówił nigdy, że śmierć będzie łatwa,
Że ktoś przytuli, gdy koniec zbliża się nieubłaganie,
A ja powiem, gdy niebo blisko, niech zaśnie na Twym kolanie.













































































Dzisiaj mojemu tacie śnił się przepiękny sen. Przez okienko wszedł do taty Kejsi. I zaczęli rozmawiać. Tata się bardzo zdziwił co on tu robi, przywitał go z otwartymi ramionami. On jednak wszedł tylko, powiedział, że bardzo dziękuje za to, że go wzięliśmy do lekarza, że go ratowaliśmy. Przytulił się i odszedł.






11 komentarzy:

  1. Tak mi przykro! Tekst piękny, widać, że cała Rodzina go kochała- daliście mu wszystko co najlepsze, aż się łezka uroniła... Nie wyobrażam sobie takiej straty... Pozdrawiam, trzymajcie się!

    OdpowiedzUsuń
  2. Przykro mi.. :( Robiliście co mogliście. Nie poddawaliście się, walczyliście o niego.
    Sen podnosi na duchu. Wierze to że przekazał Twojemu tacie wiadomość.
    Szkoda takiej starty w postaci przyjaciela.
    Trzymaj się !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wierze, że po śmierci zwierzęta zostają z nami na ziemi, tylko że my ich nie widzimy, ale one są przy nas. Ten sen to nie przypadek.

      Usuń
  3. To było bardzo smutne.... aż się popłakałam :( Współczuję, ja też musiałam uśpić swoje kochane koty. Kotka miała połamane żebra, Kocurek miał raka. Dobrze tylko, że różnica w ich śmierci to rok, bo z utratą 2 miauczków na raz nie poradziłabym sobie.
    Pozdrawiamy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem twój ból. Nie wyobrażam sobie, że zginęły by moje oba koty. Informacja o chorobach mruczków musiała być dla ciebie na pewno ciosem. Miejmy nadzieję, że są teraz szczęśliwe. Bez nas, ale w pewnym stopniu z nami.

      Usuń
  4. Bardzo mi przykro z powodu Twojej straty :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak mi przykro :( Jak to czytałam to się rozpłakałam. To musi być tak wielka przykrość utracić przyjaciela. Wierze że ten sen nie był przypadek i Kejsi gdzieś tam w duchu z Wami jest.

    OdpowiedzUsuń
  6. Odejście zawsze jest trudne. Musisz się pocieszać, że teraz jest mu lepiej. Już nic go nie boli, już nigdy nie będzie głodny, nigdy nie będzie się bał, nigdy nie będzie mu zimno, nigdy niczego mu nie zabraknie. Trzymaj się [*].

    OdpowiedzUsuń
  7. Przykro mi bardzo... [*] Szkoda mi kotka, jednak trzeba wierzyć, że w niebie ma dobrze... Trzymaj się!

    OdpowiedzUsuń
  8. Mój kot, też uciekł na 3 dni za nim... zdechł...

    OdpowiedzUsuń
  9. WYRAZY WSPÓŁCZUCIA!
    ;-(


    -------------------------------
    POZDRAWIAMY I ZAPRASZAMY DO NAS:
    julia9876543210.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, za każdy komentarz.
Przesyłajcie linki do swoich blogów, a na pewno zajrzę :)

Zaprojektowane z przez Fursora